piątek, 31 grudnia 2010

Fanatykiem być.

Być fanatykiem. Co to tak naprawdę znaczy? Wedle naukowców to ślepa, bezkrytyczna wiara w poglądy przejawiająca się nietolerancją i pogwałceniem norm społecznych.

Ale to tylko zdanie naukowców którzy fanatykami nigdy nie byli. Bardzo nie lubię używania pojęcia fanatyzmu w złym świetle. Bardzo nie lubię też nadużywania tego określenia. Tak naprawdę niewielu jest fanatyków klubowych na trybunach stadionów. Czy ja nim jestem? Bardzo bym chciał ale nie do końca jestem pewny czy zasługuję na to określenie. Fanatyzm klubowy to wiara w barwy, podporządkowanie życia by tym barwom być wierny w każdej chwili. Bo któż inny jak nie fanatyk pojedzie ze drużyną w środku tygodnia setki kilometrów od domu by zobaczyć jak ta przegrywa lub wygrywa. Zawsze broniłem honoru swego klubu jak była taka potrzeba. Zawsze byłem mu wierny przez te lata, nieważne czy grał w V lidze czy zdobywał hokejowego mistrza. Dziesieć lat temu na wyjazdy jeździło nas kilkunastu lub kilkudziesięciu. Bo któż jak nie fanatyk miał ochotę jechać na wioske gdzie krowy pasą się na boisku oglądać mecz zamiast iść na piwo z kolegami.
Fanatycy to dla mnie Ci najbardziej elitarni kibole. Są z klubem na dobre i na złe. W każdej lidze, po każdej porażce. Kibic przyjdzie, poogląda, czasem nawet coś krzyknie, ale jak drużyna będzie grała w wieś lidze i dostawała bęcki od LZS Wichry Dolne to zapomni gdzie jest stadion a fanatyk zawsze tam będzie.
Bycie fanatykiem wcale nie oznacza nienawiści. To wyświechtany slogan ludzi bez kręgosłupa. Ale nie oznacza też tolerancji. Fanatyk jest oddany swoim przekonaniom, ale nigdy nie przekona się go by tolerował przekonania innych. I nie chodzi tu o to by być bandytą w stylu Taliba, a o to żeby nasza wiara była tą jedyną właściwą. Zdanie innych się nie liczy ważne jest tylko to co w nas samych. Co mnie obchodzi że jakaś baba z zakupami nazwie mnie bandytą bo idę w lato w szalu swojej kochanej drużyny na mecz. Mam gdzieś jej zdanie bo jej jedyna wiara w życiu to wiara w Ojca Tadeusza. Liczę się tylko ja i to co kocham.

wtorek, 21 grudnia 2010

Druga Anglia? Nam nie grozi.

Ileż to razy w mediach słyszymy że Anglicy sobie tak wspaniale poradzili z chuligaństwem stadionowym. Ile to razy po większej lub mniejszej zadymie u nas w kraju mówi się że hołota znów rozrabia i trzeba zmieniać prawo.
Wyspiarzy stawia się za wzór jako tych którzy poradzili sobie z kibolami. Gówno prawda a nie sobie poradzili. Fakt że stadiony wielki teamów wypełnione są raczej piknikowym towarzystwem ale wyspiarscy hoolies mają się dobrze, ba uczą się europejskiego stylu chuligaństwa. Firmy zeszły do podziemia i teraz to tam najwięcej się dzieje. W TV Angielskich chuliganów pokazuję się jako panów z brzuszkami rzucających piwem czy krzesłem pod pubem, a prawda jest zgoła odmienna. Wyspiarze coraz częściej specjalizują się w sztukach walki ulicznej, coraz więcej czasu spędzaja na siłowni. Przykładowo szkółke bokserką Hibernianu Edynburg prowadzi mistrz Wlk. Brytanii w boksie. Typowe kontynentalne klimaty. I nie jest też tak że tylko na ulicach są rozróby meczowe. Tak jest ich najwiecej to fakt ale na stadionie też angole potrafią przywalić. Nie tak dawne derby Birmingham pokazały że i na Wyspach można pobiegać po murawie, porzucać racami czy krzesełkami i to w zasadzie bez konsekwencji. Bo kto odważy się dać zakazy stadionowe ponad 50% swoich fanów? Stare angielskie chuligaństwo wraca znów na swe szanowane w Europie miejsce.
Ale nie tylko chuligańsko u Anglików dobrze. Również i organizacyjnie wiele się tam polepszyło. Wszelkie inicjatywy kibiców w myśl zasady: "Against Modern Football" są na coraz lepszej drodze do sukcesu. Kibice Man Utd wpierw bojkotowali barwy wracając do tych historycznych a potem założyli swój własny klub. Kibicom Wimbledonu sprzedano klubu. Ci jednak nie dość że założyli swój to jeszcze wywalczyli w sądzie prawa do wszystkich tytułów zdobytych przez Dons.
Więc nie ma tak źle z Angolami jak to media kreują a co jest w tym najpiekniejsze to to że dla Wyspiarzy najważniejsza jest piłka nożna. W Europie piłka często jest dodatkiem do chuliganienia czy interesów. Tam jest zupełnie odwrotnie.

sobota, 11 grudnia 2010

Rangersowo ciąg dalszy.

Poprzednio obiecałem powrócić do mojego kibicowania Rangersom. Pod tamtym postem ktoś napisał "Jak można być Polakiem i kibicować Rangersom", hehe zawsze byłem taki na przekór. Zresztą sam sobie odpowiedziałeś pisząc o faszyźmie i rasiźmie. Fakt że Celtycy komunę znają tylko z opowiadań i tv dla mnie żadnym wyznacznikiem. Każdy kto w jakikolwiek sposób promuje ten ustrój jest dla mnie pojebem dla którego nie mam krzty szacunku.

A teraz do rzeczy. Już 2 stycznia o godzinie 13.45 wielkie i oczekiwane Old Firm Derby. Ktoś się wybiera pooglądać porażkę biało zielonych? Póki co The Gers mają trzy punkty przewagi. Dziś remis z Inverness na wyjeździe 1-1. Celtic nie zagrał z powodu śniegu.

piątek, 12 listopada 2010

Wyspiarsko

Ech to nie był udany dzień dla Rangersów. Porażka aż 0-3 z Hibernianem boli jak cholera... I nie zmienia nic to że The Gers nadal liderują w tabeli. Nie zmienia nic to że celtic umoczył z Hearts przegrywając 2-0.
A skąd ta miłość do The Gers? Heh to zabawne ale zawsze lubiłem robić coś na przekór. Całe osiedle kibicowało MU to ja musiałem być za City. Wszyscy byli za Barcą a ja wolałem Real. Podobnie było z Old Firms. Ale w tym przypadku kibicowanie im trwa lata już. Nie tylko z przekory jednak wybrałem Rangersów. Zawsze byłem zadeklarowanym antykomunistą. A na Celtic park często można podziwiać szmaty z podobizną Che Fujary, czy sierpa i młota. Tak to już z tymi katolikami bywa. Niby komuna ich tępiła a Ci ją wielbią. Na Ibrox Park od zawsze było inaczej. Protestanci to nie chorągiewki. Bardzo dobre kontakty ekipy Gers z Chelsea Headhunters i Linfield powodowały to że wśród ICF poglądy loyalistyczne i rasistowskie nie były obce. Do tego tematu jeszcze kiedyś powróce.


A teraz z innej beczki, Puchar Anglii to chyba najbardziej znane rozgrywki na Świecie. Turniej o ponad stuletniej tradycji był już świadkiem wielu ciekawych niespodzianek. Nie inaczej było w tym roku. FC United pokonało Rochdale i awansowało do II rundy. W tejże II rundzie może też dojść do ciekawego i bezprecedensowego meczu. Jeśli Wimbledon pokona Ebbsfleet United, a MK Dons upora się z Stevenage to na stadionie AFC Wimbledon zagrają przeciwko sobie Ci którzy powstali z popiołu z tymi którzy ich palili. Mecz zapowiada się niezwykle ciekawie i dobrze by się stało by do niego doszło. Historia zatoczyła by koło. W końcu MK Dons to drużyna stworzona za pięniadze, która kilka lat temu wykupiła historyczny Wimbledom wraz z jego licencją, historią i trofeami. Nowemu Wimbledonowi udało się uratować trofea. Teraz czas pokazać że Dons są tylko jedni, a franczyza spod znaku MK nic nie znaczy. Już teraz wiele ekip z Anglii zaoferowało się przyjechać na ten mecz i wspierać Wimbledon.

środa, 3 listopada 2010

Skrzydlate świnie - czyli ośmieszmy kibiców

Udało mi się dziś pójść na przedpremierowy pokaz najnowszej polskiej "komedii". "Skrzydlate świnie" miał być pierwszym polskim filmem o kibicach. Niestety już sam tytuł mówił mi że to będzie jakaś farsa. Obsada też niczego sobie, Małaszyński to przecież idealny kandydat na kibola. No ale do rzeczy. Akcja rozgrywa się w małym Grodzisku gdzie miejscowym Czarnym kibicują dwaj bracia. Czarni spadają z ligi, jeden z braci (tak tak pan Małaszyński) po meczu efektownie kroi flage gości. Mała zadymka na stadionie, takie tak normalne rzeczy. W tym samym czasie jego dziewczyna rodzi mu syna... ach wątek miłosny musiał być! Mecz się kończy, Czarni spadli z ligi, chłopaki chlają w barze zdobycie barw rywala. Na meczu jednak Małaszyński dostaje wizytówkę pewnej damy. Chłop nie ma roboty, dziewczyna na niego wkurwiona do tego Czarnych mają rozwiązać. Udaje się do pani z wizytówki. Na miejscu okazuje się że prezes pewnej firmy chce by na jego druzynie był prawdziwy doping. Jednym słowem chce kupić sobie kibiców... Małaszyński wpierw się nie zgadza. Z okazji korzysta jego kumpela z bojówki Czarnych ( tak tak baba w bojówce - takie rzeczy tylko u nas ). Małaszyński jednak przestaje wierzyć w to że Czarni wystarują i zaczyna prace razem ze swoją kumpela. Komedia się zaczyna robić wielka gdy koledzy z Czarnych wymierzają im kary z ich gównianego kodeksu...

To na tyle bo żeby to wszystko opisać to bym umarł ze śmiechu. Ech i niech to potem obejrzy normalny obywatel. Dziś mają nas za debili kochających to co robią, a po filmie pomyślą że to tylko kasa a my to sprzedajne dziwki.

A JA DZIWKĄ NIE JESTEM I CHOĆBY MI KURWA MANUTD ZAPROPONOWAŁ MILION ZA MECZ TO BYM IM DOPINGU NIE POPROWADZIŁ

No to na zakończenie.... Rangersi znów w dupkę 3-0 z Valencia. ech...

niedziela, 31 października 2010

Odświeżam

Dawno nie pisałem... racja jakoś sie tak zapuściłem. Ale wracam, na jak długo nie wiem ale postaram się być jak najczęściej.
Jesień, smutny i nudny czas. Szaro i buro się robi, ale nie na stadionach. Tu wprost przeciwnie zawsze jest kolorowo. Weekend się kończy a był owocny w różne ciekawe wydarzonka.
W piątek można było poczuć małą namiastkę starych dobrych hokejowych starć GKS Tychy z Unią Oświęcim. Pełne trybuny, bardzo dobry doping Unitów. Szkoda tylko że tyszanie zajechali na mecz w dość małej liczbie ok.130 osób. Od początku meczu biało-niebiescy mocno się spinają na nas, w odpowiedzi zachęcamy ich do zagrania w rugby bez piłki. W końcu Unia rusza, tym razem udało się im dobiec do samego sektora gości za co już należą się im oklaski. Za starych czasów kończyli mniej więcej w połowie trybun. Starcie to dosłownie kilka klapsów i wszystko przerywa gazownik z ochrony. Unia traci szal i czapke. Pod halą prawie zero policji i gdyby Unia miała większe "cohones" mogli nas zjeść a odwagi starczyło im tylko na rzucanie kamieniami i hasłami jak to nas nienawidzą.
Dziś sporo działo sie w Poznaniu przy okazji meczu Lecha z Wisłą. Dawno już nie było starć na Lechu. Wybiórcz znów będzie miała pożywkę.
A z informacji piłkarskich to niestety słabo grał Millwall i przegrał 2-0. Rangersi też się nie popisali i remis 1-1 to jak porażka grają z Inverness. Oj słabiutko się spisują moi pupile. Czas czekać na PSG.

poniedziałek, 19 lipca 2010

Autonomia

Autonomia jest wspaniała - Śląsk jest syty, Polska cała. Hasło III marszu autonomii Śląska nie zostało zapomniane i na tegorocznym IV już marszu w Katowicach. Tym razem 17 lipca w marszu wzięło udział około półtorej tysiąca osób. Nie tylko Górnoślązaków ale i Opolan, Dolnoślazaków a także licznych delegacji z zagranicy. Europe Regionów reprezentowali Fryzyjczycy, a także Hiszpańscy Galijczycy. Upał w sobotnie południe nie przeszkodził jednak w godnym i głośnym podkreślaniu naszej śląskiej odrębności. Morze żółto-niebieskich flag, orkiestra a także ślunsko godka były tego dnia numero uno w Katowicach.
W tym roku hasłem przewodnim marszu było "PORADZYMY". Bo musimy dać rade by Śląsk znów mógł sam o sobie decydować, by nasze przszłe pokolenia mogły się uczyć historii swego regionu i języka swych przodków.

czwartek, 20 maja 2010

Koniec ligi

Piłkarska ekstraklasa zakończyła rozgrywki. W końcu po latach hegemonii Wisły i Legii ktoś inny zdobył mistrza. A na mistrza jak nikt inny zasłużył poznański Lech. Tysiące kibiców, wspaniała atmosfera na trybunach i współpraca z kibicami to coś co charakteryzuje Pyry. Feta po tytule na rynku świętowana przez tysiące poznaniaków i setki odpalonych rac jak najbardziej oddaje to dlaczego poznaniacy zasłużyli na ten moment.
Ciekawa była w ogóle końcówka ligi. Wisła straciła tytuł w 90 minucie derbów a Lech strzelił w 90 minucie bramkę Ruchowi... Do pucharów nie zakwalifikowała się Legia. Ale kibice z "L" w sercu nie robią z tego tragedii. Baa wręcz to ich cieszy bo to kolejna porażka okupanta z ITI. Widać że Legionistom bez kibiców nie idzie. W pucharach zagra za to chorzowski Ruch. Z ligi lecą Piast i Odra. Ani jednych ani drugich mi nie żal. No może odrobinę gliwiczan bo za Oderką to tęsknić chyba nie bedzie nikt. Tam od zawsze wiało nudą i wsią. W przyszłym sezonie na swoje stadiony wrócą Wisła i Cracovia. Legia zagra na odnowionym Wojska Polskiego a Lech na ogromnym stadionie. Jak w przypadku Lecha o zapełnienie stadionu można być spokojnym to o stadiony Wisły, Cracovii i Legii w szczególności pewności nie mam.
Na najwyższy szczebel rozgrywek wraca Widzew. Bliski awansu jest też Górnik Zabrze. Te dwie drużyny napewno dodadzą kolorytu rozgrywkom.

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Egzotyczne śpiewanie

Dziś na blogu trochę egzotyki wprost z odległej Japonii. Dotychczas japończyk kojarzył mi się z pracoholikiem i wpieprzaniem sushi pałeczkami. O piłce nożnej a tym bardziej kibicach z tego kraju raczej myślałem w kategoriach mocnej egzotyki. A jednak nawet na takim krańcu świata można się pozytywnie zdziwić. Kiedyś wklejałem You'll never walk alone w wykonaniu kibiców Liverpoolu. Myślę że na pojedynek na hymny Angielscy The Reds mogliby się umówić z Urawa Reds Diamonds.


O zwycięzcę takiego pojedynku byłoby trudno. Ale żeby nie było że Japończyki jako spokojny naród potrafią tylko hymnowy utwór zaśpiewać to oto zabawa w południowo amerykańskim stylu innej japońskiej ekipy Vegalty Sendai:


Szacun dla obu ekip bo potrafią nie tylko nieźle ryknąć ale i przy tym się doskonale bawić.

środa, 14 kwietnia 2010

Żałoba czy jednak szopka.

W sobotni poranek siedziałem sobie spokojnie w pracy. Jak to sobotka lekki natłok obowiązków i jakoś nie było nawet czasu na przysłuchiwanie się wieściom ze świata. Żyłem tylko tym że o 16 będę mógł iść na mecz i kibicować swej drużynie. Poranna kawa i nadeszła pamiętna 8.56. Wszystko, cały świat stanął na głowie. RMF przerywa jakąś tam piosenkę i podaje sensacyjne wieści ze Smoleńska. Pierwsza myśl to że to jakiś żart. Hmm ale kto by żartował ze śmierci tylu osób. Mijają minuty które zamieniają się w godziny. Powoli wszystko staje się jasne. Samolot prezydencki który leciał na do Katynia się rozbił. Jakoś nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Nigdy nie lubiłem tych polityków akurat. Pierwsza myśl to że nie będzie meczu. Kurwa, człowiek cały tydzień czeka na dwie godziny sportowego święta i akurat dziś się musiało to stać. Ludzie jakoś nagle smutnieją. Czyżby im było żal? A może to ja jestem bez serca. Ale przecież codzień w Polsce umiera i ginie tyle osób i jakoś nie ma sensacji. No tak ale teraz to gruba sprawa bo przecież politycy. Bo to przecież prezydent który sepleni i trzyma szalik do góry kołami, bo to przecież poseł który w szczerym polu we Włoszczowej buduje sobie dworzec PKP i zatrzymuje pociągi InterCity. Bo przecież zginął Wassermann i co teraz będzie z jego wanną? Nikt nie wspomniał o pilotach czy stewardessach...
Następne dni upływały pod wpływem zbiorowej histerii i hipokryzji. Media które dotychczas drwiły z prezydenckiej pary i posłów nagle jakby zapomniały o tym wszystkim i zaczeły kreować zmarłych jako bohaterów i wielkich patriotów. Do obrzygania można zobaczyć jak to Lech kochał swoją Marysie a ona go nazywała swoim Leszeczkiem. Nagle media zapomniały jak to Lech podpisywał traktat lizboński? Ludzie zaczęli gremialnie wieszać flagi przepasane kirem... Na 11 listopada czy 3 maja nikt o tym nie pamięta, no ale przecież teraz to takie trendii. Bo przecież fajnie wkleić na NK znicz czy flagę żałobną nawet jak ma się na codzień Polskę w dupie.
Niestety ta hipokryzja dotknęła też i nas kibiców. Nagle wszyscy zapomnieli jak Lechu wprowadzał sądy 24-godzinne, zapomnieli jak pod ścianą płaczy paradował w żydowskiej czapeczce...
Zbiorowa szopka zwana żałoba rozpędzała się coraz bardziej. W niedziele zwłoki Lecha Kaczyńskiego wylądowały na Okęciu.  Tysiące osób ustawiły się na trasie przejazdu karawanu z trumną. Tysiące ludzi z aparatami. Czy aparatem oddawali cześć swojemu prezydentowi? Czy przyszli zrobić kolejna sweet fotkę na Naszą-klasę?
Apogeum tej zbiorowej histerii wybuchło we wtorek gdy mądre głowy umyśliły żeby "wielkiego bohatera narodu" wraz z małżonką złożyć w kryptach na Wawelu. Miejsce które dla wielu prawdziwych patriotów zawsze będzie święte, miejsce gdzie spoczywają najwięksi władcy Polski ma być też miejscem dla prezydenta który zginął w wypadku? A czegóż ten malutki człowiek dokonał by spocząć wśród Piłsudskiego, Jagiełły czy Sikorskiego? Ktoś kto wpadł na tak idiotyczny pomysł powinien się mocno zastanowić nad swoim zdrowiem psychicznym.
Od soboty minęły 4 dni. W tym czasie na drogach zginęło wiele osób, w kopalni zginął górnik, nikt o nich nie wspomniał bo przecież te śmierci były niemedialne. Bo przecież Ci ludzie nie byli znani i tylko dla ich rodzin byli nieobojętni.

Bohaterską śmiercią w całej tej tragedii zginęłi piloci i obsługa. Oni byli w pracy a nie jak banda opasłych ryji która leciała na imprezę pod kryptonimem : Wpierw do Katynia odpierdolimy swoje i lecimy się bawić.

Za tydzień niewielu Polaków będzie pamiętało ze 3 maja trzeba wywiesić flagę, znów znajdzie się polityk z którego będzie się można pośmiać a po śmierci którego będzie można sobie płakać. W polityce znów rozpocznie się walka na haki i zagrywki. I tylko paru normalnych ludzi pomyśli sobie że bycie Patriotą to nie wklejanie świeczek na NK czy wywieszanie flagi po śmierci Lecha.

środa, 10 marca 2010

Ruszyli

Ruszyła wkońcu wiosenna runda w ekstraklasie i I lidze. Największym wydarzeniem minionego weekendu napewno były derby Łodzi. Tym razem odbyły się bez kibiców gości w tym przypadku Widzewiaków. Co prawda czerwoni mimo zakazu postanowili się udać na spacer w okolice stadionu ŁKS'u. Rodowici Łodzianie rozkręcili jednak dość konkretny jak na dzisiejsze czasy dym z policją i widzewiacy musieli się wrócić. Wtedy i oni zaczeli dymić z psiarnią.


Ciekawie było także w Lublinie gdzie w konkretnej liczbie zawitała Sandecja Nowy Sącz. Bianco-nerrich było ze zgodami około 200. Mocno poultrasowali za to w małych derby GieKSa z Górnikiem. Sporo odpalonej pirotechniki prawdopodobnie spowoduje konkretne kary finansowe dla klubu z Bukowej.


sobota, 20 lutego 2010

Dopierdolcie nam

Kilka dni temu Polskę obiegła sensacja jaką było zatrzymanie kilkunastu członków bojówki Lecha. Oczywiście media odrazu podchwyciły temat "wspaniałej akcji dzielnego CBŚ", oczywiście jak zwykle wg mediów kibiców zatrzymano za ustawki i pirotechnikę. Chwalono się że jeden z zatrzymanych miał w domu broń - fakt miał w domu gazówkę którą może kupić każdy. TVN w swoim sztandarowym programie o kibicach (czyt. Uwaga) ukazał kulisy akcji. Wjazdy na chatę wczesnym rankiem i to w pełnym rynsztunku antyterrorek budziły tylko mój śmiech. Faktycznie CBŚie się popisały. Oczywiście jak zwykle pokazano stare już ustawki znane od lat, zarzucano kibicom całe zło tego świata. Tylko że nikt nie wspomniał o faktycznym powodzie tej akcji. Chłopaków z Lecha zatrzymano nie za bójki czy fanatyzm. Zatrzymano ich tylko i wyłącznie z powodów interesów. To tak jakby za handel zatrzymać akwarystów a całemu światu wciskać kit że powodem były ustawiane walki rybek - bojowników. Polska to taki kraj w którym można wciskać kit ludziom byleby tylko dopierdolić kibicom.

wtorek, 16 lutego 2010

Znów muzycznie

Dziś trochę ciekawiej bo jeśli czytacie ten blog to chyba łatwo domyślić się że rasizm jest mi bliski sercu. A w muzycznej propozycji coś z przeciwnego kręgu. Trochę muzyki OI nikomu nie zaszkodzi szczególnie że tekst o "naszych kochanych stróżach prawa"

sobota, 13 lutego 2010

Świat schodzi na psy

O tym że ogarniający nas świat już dawno zszedł na psy nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Żądza pieniądza i bycia tym najlepszym dawno już wykreśliła takie pojęcia jak honor, przyjaźń czy lojalność. Niestety i w świecie kibiców staje się to coraz bardziej obecne. Owszem większość ekip walczy honorowo ale zdarzają się i takie kwiatki które nie potrafią sobie radzić na gołe łapy i wspomagają się czy to nożami czy rakietnicami. No ale sprzęt zdarzał się i wcześniej więc to jakoś bardzo nie dziwi. Natomiast to że niektóre ekipy zrywają swoje wieloletnie zgody z dziwnych powodów jest zastanawiające. Przecież do niedawna choćby Cracovia posiadała dobre zgody z Czarnymi Jasło ( często wspierali Pasiaków ) czy Koroną. Dziś po zgodach nie ma śladu a Pasiaki na pierwszym meczu z Kielczanami mocno na nich cisnęli. Wiele zgód ostatnio przeszło do historii, wystarczy choćby wymienić te w/w czy Arki z Polonią Warszawa, Lecha z Zagłębiem Lubin...
Lech to także ewenement. Za wszelką cenę chcąc się utrzymać jaki numero uno przybił układ chuligański z ŁKS'em. Dwie ekipy które jeszcze niedawno szczerze się nienawidziły teraz razem jeżdżą na akcje. Najbardziej z jajami w tej sytuacji zachował się zgodowicz Lecha czyli Gdyńska Arka i na turnieju piłkarskim byli ubrani w koszulki jednoznacznie mówiące o ich stosunku do ŁKS'u. Zresztą dziwnych powiązań ostatnio coraz więcej. Czy to jeszcze aby napewno Liga Chuliganów?? Bo coraz bardziej przypomina to układy ludzi z miast. Wspólne interesy i chęć bycia tym najlepszym zaślepiła w niektórych to co powinno być najważniejsze dla piłkarskiego fanatyka. Przyjaźń, oddanie, lojalność. Obym nie dożył takich czasów gdy i w mojej ekipie ktoś się będzie wąchał z odwiecznymi wrogami tylko po to by robić wspólne interesy i być tym najlepszym...

wtorek, 9 lutego 2010

White Power

Zawsze byłem nastawiony rasistowsko. Zawsze byłem dumny z tego że jestem biały i żyje w białym kraju. Niestety lata mijają i świat się zmienia. Europa już nie przypomina tej sprzed kilkudziesięciu lat. Francja czy Anglia opanowane są już przez czarnych i arabów. Niemcy zalane turecką masą. Na szczęście do nas to jeszcze tak masowo nie dotarło. W zachodniej Europie coraz ciężej być białym. Coraz częstsze ataki na rodowitych europejczyków. Czarni i araby panoszą się tam jak u siebie a przecież ich miejsce jest daleko stąd. Niestety ale zachód popełnił błąd, był zbyt tolerancyjny, zbyt poprawny politycznie i do tego doszło. U nas na szczęście do niedawna tak nie było. Niestety wraz z nowymi pokoleniami to się zmienia. Młodzież chce być kosmopolityczna, tolerancyjna i strach pomyśleć ale kiedyś to i u nas czarny może zostanie prezydentem. Obym tego nie dożył. Obym nie dożył tego że czarni będą chodzić po mej ziemi i mówić że tu ich dom. Kiedyś wielu radowało się gdy czarny Emmanuel został strzelcem ważnych bramek dla Polski. Ja się nie cieszyłem bo wole porażkę z honorem niż zwyciężać z czarnuchem w drużynie. Ja mówię stanowcze nie dla czarnych, arabów turasów i innego ścierwa w moim kraju. Możecie mówić o mnie faszysta, możecie mnie mieszać z błotem ja się uważam za 100% biaałego Patriotę.

PS: dowcip na koniec: co dzieli świat ludzi od świata zwierząt?? - Morze Śródziemne

niedziela, 31 stycznia 2010

Śpiewamy

Ogłuszający doping - coś co zawsze wyróżniało kibiców piłki nożnej i coś co zawsze najbardziej mnie kręciło.  Nie wspaniałe kolorowe oprawy czy awantury a właśnie głośny, równy śpiew kibiców powodował we mnie największy dreszczyk emocji.

środa, 27 stycznia 2010

Muzycznie

Dziś odrobina muzyki by się odstresować.

niedziela, 24 stycznia 2010

Say NO!!! modern football


Tytuł to coraz bardziej powszechne zdanie w zachodnich ligach. Żądza pieniądza dawno już ogarnęła świat. Długo omijała futbol ale teraz i na to przyszedł czas.

środa, 20 stycznia 2010

Czas stop!

Ahh gdyby tak dało się zatrzymać czas, albo jeszcze lepiej go cofnąć. Świat pędzi do przodu i niestety nasz światek też. Niegdyś hermetyczne i konserwatywne środowisko kibiców coraz bardziej stara się wprowadzić nowy styl. Styl XXI wieku. Nie mówię tu o kibicach w Europie bo oni już dawno przeszli transformacje. To w Polsce zmiany gonią zmiany. Jedni pewnie powiedzą że to dobrze. Powiedzą tak w większości albo Ci którzy nie pamiętają końca XX wieku albo poprostu są nastawieni bardziej piknikowo. Pamiętam te czasy gdy może i trybuny były mniej wypełnione i gdy nie było tak kolorowo ja teraz. Wtedy każdy ubrany w szalik zdzierał mocno gardło przez 90 minut meczu, a gdy trzeba było to walczył razem ze swoimi kolegami za barwy, za klub. Dziś są do tego wyspecjalizowane grupy. I to bardziej do dzisiejszych czasów bardziej pasuje lansowane przez media hasło: ich nie interesuje piłka nożna, oni chcą się tylko bić. Wtedy było widać jedność. Nie było podziałów na ultrasów ( nazwa wogóle w Polsce nie mająca wiele wspólnego z oryginałem ), chuliganów, fan-cluby czy pikników. Każdy był tak samo ważny. Dziś jedni robią oprawę inni się biją a jeszcze inni śpiewają w młynie. Piękne czasy to były gdy na sektorze setki osób ubrane we flyersy odwrócone na lewa stronę śpiewały czy też walczyły. Było w tym wszystkim więcej spontanu a mniej wyrachowania. Teraz często ekipy nie biorą na wyjazd flagi kalkulując kogo mogą spotkać po drodze. Nie ma spontanicznych bójek na stadionie czy w drodze ( te czasem się zdarzają jeszcze ). Teraz mamy ustawki po lasach, a wyjazd na mecz to poprostu wejść do autokaru pod swoim stadionem i wyjść prawie że na sektorze gości we wrogim mieście. Nie zrozumie tego ten kto nie miał okazji pojechać na wyjazd w nocy poprzedzającej mecz, w deszczu czy mrozie. Nie zrozumie tego ten któremu nie pomógł kiedyś ktoś z ekipy wielkich wrogów po zadymach z policją. Niestety ale coraz więcej na stadionach wszelkiej maści konfidentów, coraz mniej honoru. Teraz to potrzeba zjazdów by ustalać że bijemy się na gołe łapy. Kiedyś to było oczywiste. Pamiętam lata 90. gdy każdy w młynie był wzorowym patriotą. Nacjonalistą. Dziś łatwiej w niektórych młynach znaleźć pedała w różowej koszulce z włoskami na żelu niż prawdziwego Polaka. Wyjazdy na mecze kiedyś urozmaicaliśmy sobie piwkiem czasem wódeczką. Dziś młodzi wolą jarać jointy. Tak tak wolą zgniliznę zachodu którą tam przywieźli uciekinierzy z Jamajki. Do tego kibice coraz bardziej dają sobą manipulować. Czy to poprzez media czy poprzez zakazy które wymyśla nam co i rusz PZPN czy lewaki z Nigdy Więcej. Kiedyś gdyby ktoś nam zabronił wywiesić flage z jakimś symbolem czy tekstem to albo byłaby konkretna awantura albo kibice zrobili by mega akcje odwetową. Wtedy nie dawaliśmy sobą pomiatać a dziś każdy patrzy tylko żeby ktoś inny coś zrobił.
Jak to pięknie mieć wspomnienia, żyć nimi i marzyć że to kiedyś wróci choć na chwilę...

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Haiti

A dziś mała odmiana od piłki nożnej i trybun. Bo przecież nie tylko tym człowiek żyje. Kilka dni temu trzęsienie ziemi nawiedziło Haiti. Maleńki, biedny kraj w Ameryce Środkowej. Od razu cały świat sobie przypomniał o tym kraiku. Przypomniała sobie i Polska. Na szybko organizowano pomoc, jak to zwykle bywa żywność, pieniądze i służby ratownicze zostały naprędce wysłane w ten region. Tylko rodzi się moje pytanie. Pomagamy jakimś tam krajom, ale dlaczego nie pomagamy sami sobie. Widać nasi wielcy politycy wolą włazić w dupę opinii publicznej na świecie. Widać łatwiej im pomagać obcym ludziom niż biednym dzieciakom których na ulicach naszych miast pełno. Prezydent razem z całym tym politycznym szajsem przypomina sobie o nas tylko przed wyborami. Wtedy są wielkie obietnice pomocy rodakom. Szybko się o tym zapomina i zamiast nakarmić dzieciaki z blokowisk wolą słać pomoc w inne części świata. Nie robią tego z własnej kieszeni. Wydają na to podatki które trzeba im oddawać w horrendalnych kwotach. Za kilka miesięcy przed wyborami znów sobie przypomną o nas i będą obiecywać...
Zawsze byłem nastawiony dość prawicowo i wszelkiej maści lewaki mnie wkurwiały. Ale jest taki jeden w tym kraju od którego politycy powinni się uczyć. Oczywiście to Jurek O. On nie pomaga tym o których nie dba własny kraj. Dzięki temu on może liczyć nawet na poparcie zatwardziałych przeciwników. A na kogo mogą liczyć nasi politycy? Chyba tylko na takich samych dupowłazów jak oni sami.

niedziela, 17 stycznia 2010

Nieliczni ale fanatyczni.


Dziś troszkę o mniejszych ekipkach. Zawsze szanowałem tych którzy są ze swym klubem na dobre i na złe. Tych którzy jeżdża za swoimi w piątej czy szóstej lidze. Mało jest takich ekip które przetrwały wieloletnie upokorzenia w niskich ligach. Większość chce oglądać zwycięstwa swych drużyn, pełne trybuny i wspaniałe oprawy. Jednak są tacy którzy wybrali inną drogę. Dla nich hasło "Support your local football team" nie jest pustym sloganem. Kibicowanie swoim, często osiedlowym klubikom to dla nich coś najważniejszego. Za przykład mogą posłużyć kibice Szombierek Bytom. Klub który niegdyś odnosił wielkie sukcesy dziś pałęta się w amatorskich ligach na śląsku. Ale wierna grupa kibiców pozostała po dziś dzień. Nie jest ich dużo, ale to właśnie Ci najbardziej oddani. Mogli wybrać łatwą drogę i chodzić na Polonie. Dlaczego wybrali "Zielonych"? Bo to klub z ich dzielnicy, tworzą małą grupkę w której każdy wiele znaczy. Innym dobrym przykładem takiej grupy to kibice poznańskiej Warty. Mają pod nosem wielkiego Lecha, któremu kibicuje cała Wielkopolska. Ale na Warcie też spotkamy oddanych fanatyków. Tacy kibice są właśnie największymi fanatykami. Kochają swe kluby mimo tego że są małe, mimo tego że grają nisko. Jest jeszcze inny rodzaj kibiców dla których hasło z początku posta stało się bliskie. Kibice którzy wpierw byli i są do dziś fan clubowiczami wielkich w Polsce. Oni dopiero po czasie zauważyli swe lokalne drużyny. Ale dzięki temu przybyło nam w kraju parę skromnych ale fanatycznych ekipek. Przykładem mogą być kibice warszawskiej Legii z wielu FC. Warszawiacy dostrzegli swoje osiedlowe zespoły i dziś można usłyszeć doping na Hutniku Warszawa czy GKP Targówek.
Fanatyzm w takich małych ekipach często przewyższa ten z ekip wielkich. Bo czyż nie trzeba być fanatykiem by kibicować w A-klasie swojemu klubowi? W Polsce jeszcze nie jest to tak popularne. Wiele miast i miasteczek woli fan clubować wielkim w tym hobby. Wielkopolska mimo iż klubów ma pod dostatkiem wciąż prawie cała kibicuje Lechowi. Na opolszczyźnie każdy wybiera Odre. Trochę inaczej przedstawia się Podkarpacie które w kibicowaniu bardzo przypomina mi Wyspy Brytyjskie. Prawie każde miasto i miasteczko kibicuje swojej lokalnej drużynie. To właśnie jest piękne i na Podkarpaciu i na Wyspach. Na zdjęciu obok kibice Gloucester United drużyny z szóstej ligi angielskiej. Wiem pewnie sobie myślicie że śmieszna z nich ekipa. Uwierzcie że napewno bardzo fanatyczna a i wcale nie do końca pokojowo nastawiona. Bo nie liczy się ilość tylko jakość. Dość na dzisiaj i pamiętajcie nie liczy się gdzie gra wasz klub ani to ile ma pieniędzy czy kibiców. Ważne czy go kochacie, czy będziecie z nim na dobre i złe. Nieważne w której lidze, swego klubu się nie wstydzę.

piątek, 15 stycznia 2010

England, England cz.1


Dziś trochę o Wyspach Brytyjskich. Anglia. Kolebka chuligaństwa piłkarskiego, na której wzorowali się inni. To właśnie tu zrodził się ruch Hooligans. Lata 60 to okres wielu młodzieżowych subkultur na Wyspach. Rude Boys, skinheads, Rockers, Mods, Teddy Boysi. Można by tak wymieniać bez końca. Wkońcu opanowali stadiony i stali się wielką subkulturą HOOLIGANS. Może nie wszyscy się do tego włączyli. Na trybunach przeważali skinheads. Dlatego też na stadionach zapanował nacjonalizm. Szybko opanowali trybuny a także dworce i ulice że stali się postrachem dla zwykłych kibiców i policji. Szybko też zgrupowali się w nieformalne grupy. Najbardziej znane w tamtych czasach to słynne bojówki z Londynu. Chuligani West Ham ( Inter City Firm ), Chelsea ( Headhunters ) czy Millwall ( Bushwackers ) bardzo brutalni w swoich walkach wyrobili sobie uznaną markę na całym świecie. Byli brutalni a do tego zuchwali. West Hamowcy nazwe swojej FIRM wzieli od tego że na mecze jeździli pociągami InterCity. Headhunters każdej pobitej przez siebie osobie zostawiali wizytówkę z napisem "You have been Nominated and dealt with by the Chelsea Headhunters".

I tyle na dziś o Brytyjczykach. Napewno będzie ciąg dalszy...

środa, 13 stycznia 2010

Myślisz że jesteś kibicem?

Tytułowe pytanie jakże banalne, ale jak trudna jest na nie odpowiedź. Bo co to znaczy być tak naprawdę kibicem. Czy kibic to ktoś kto na żywo ogląda mecze? Napewno tak, ale czy to wystarcza. Bo czy kibicem można nazwać kogoś kto dziś idzie na mecz X a jak drużyna przegra to wybierze się na mecz Y? To raczej tylko zwykły oglądacz piłki nożnej. Owszem jest może jakiś tam maleńki odsetek kibiców-niechuliganów. Takich którzy zawsze idą na mecz swojej drużyny niezależnie jak i gdzie gra. Ale to jest jak podkreślam maleńki odsetek. Ktoś kiedyś powiedział że piłkarscy chuligani to nie są kibice. Jakże ta osoba się myliła... A któż jeśli nie właśnie chuligani swego klubu są z nim zawsze? To właśnie my podążamy za swym klubem często setki kilometrów od domu by go dopingować. By godnie reprezentować barwy jego i miasta. Przykłady takich klubów jak Lechia Gdańsk czy Zagłębie Sosnowiec to już wogóle legenda. W pierwszym przypadku działacze pogrążyli klub w długach, władze przejęli w nim Ci którzy tydzień w tydzień byli na meczu. Gdzie dziś jest Lechia nie trzeba chyba mówić. I to wszystko dzięki tym najbardziej kochającym klub. Tym których media nazywają chuliganami. Drugi przypadek czyli kibice Zagłębia. Oni co prawda steru w klubie nie przejęli ale za to dokonali czegoś chyba jeszcze większego. W czasie gdy ich klub przestał istnieć oni wciąż byli. Nie pozwolili ludziom zapomnieć co to Zagłębie Sosnowiec. Mimo iż nie mieli drużyny piłkarskiej w żadnej lidze to było o nich głośno. Może właśnie dzięki temu ktoś reaktywował ten klub. Często się zarzuca kibolom że niszczą swoje kluby. Ostatnia nagonka prowadzona na Legionistów w oczach mediów tak właśnie wygląda. A czy to oni zapraszali na swój stadion właścicieli ITI? Czy to oni sobie nakładają zakazy stadionowe za wstanie z krzesełka podczas gry? Nie to nie oni a właściciele Legii skutecznie niszczą klub wpierw pozbywając się najwierniejszych fanów a potem całej reszty oglądaczy. Bo nie tylko piłka przyciąga na mecze. Musi być na stadionie jeszcze to coś co powoduje że widowisko to nie tylko marny mecz dwóch drużyn. A więc odpowiedz sobie czytający kolego na pytanie: czy byłbyś w stanie się tak poświęcić by w każdą sobote być ze swym klubem który by grał w B-klasie, czy byłbyś w stanie kibicować swej drużynie i nie wyrzec się jej gdy nie grałaby ona nigdzie. Jesteś kibicem?

wtorek, 12 stycznia 2010

Kibicowska zima

Czy taka zima straszna? Brak meczy u siebie i wyjazdów. Ale to nie znaczy że kibice zimują. Wprost przeciwnie. Ci którzy mogą wspierają sekcje swojego klubu. I tak np. kibice Łódzkiego KSu pomagają swoim koszykarzom, Legioniści wspierają hokeistów. Dla tych którzy maja w swym klubie tylko piłkę to też nie jest czas stracony. Tworzenie opraw na wiosnę, wymyślanie nowych pieśni czy pamiątek. Kibicowanie to hobby nie lubiące stagnacji. Ale kibicowanie to nie tylko mecze, oprawy czy polowania na innych kiboli. To także wspólne wyjście na piwo z kolegami po szalu, to długie rozmowy o tym co słychać w naszych klubach czy światku kibiców. A więc nie taka zima straszna jak ją malują. Byle do wiosny i znów zakręci się ligowa karuzela.

poniedziałek, 11 stycznia 2010

O szaliku słów kilka

Gdy ruch kibicowski w Polsce był jeszcze w głębokich powijakach kibice różnych drużyn byli w zasadzie nie do odróżnienia. W końcu pod koniec lat 70. powoli na stadionach zaczęły sie pojawiać pierwsze barwy. Wpierw były to flagi na kij, a po pewnym czasie szale. Te pierwsze szale, wyrabiane przez mamy/babcie były czymś czego młodzi kibice nie zrozumieją. Teraz to proste kupujesz szal i masz. Wtedy by mieć swój klubowy szalik trzeba było często poświęcić kilka swetrów by był w odpowiednich barwach. Trzeba też było jakoś go zrobić. Takie szale często były relikwiami dla tamtych kibiców. Relikwiami a więc i wspaniałym łupem dla ich wrogów. Niczym średniowieczni rycerze walczono o barwy na stadionach, dworcach i ulicach. Wraz z upływem lat i rozwojem technologi pojawiły się szaliki z napisami. Pierwsze te z lat 90. produkowała nieistniejąca już firma OK. Wtedy jeszcze nie było wielkiej rozpiętości wzorów i wszystkie różniły się praktycznie tylko barwami i nazwą klubu. Za to jedną cechę miały wspólną. Na każdym był nieśmiertelny buldog. W zasadzie nawet nie wiem skąd wtedy taka popularność tego psiaka. Dziś mnogość szalików w każdej ekipie. Możliwości są takie że nie ma w zasadzie wzoru którego nie da się zrobić. Ale widać też że niektórzy tęsknią jednak za tymi pierwszymi, za barwówkami. Dziś nadal szalik stanowi łup dla wrogów ale dziś chyba też mniej się szanuje swój szalik... Kiedyś strata szalika to była wielka tragedia dla właściciela, ale dziś młodzi kibice którzy na mecze chodzą od niedawna nie znają chyba prawdziwej wartości swych barw.

Fanatycy

Będzie to blog który wielu odstraszy tytułem. Bo pewnie fanatyzm kojarzy się wam z czymś złym. A w rzeczywistości można być fanatykiem, kochać to co się robi i dążyć do tego każdym możliwym sposobem, a jednocześnie być dobrym człowiekiem. Bo nieważne jak nas nazywaja. Nieważne czy mówią o nas dobrze czy źle. Liczy się tylko to co w SERCU