Dziś na blogu trochę egzotyki wprost z odległej Japonii. Dotychczas japończyk kojarzył mi się z pracoholikiem i wpieprzaniem sushi pałeczkami. O piłce nożnej a tym bardziej kibicach z tego kraju raczej myślałem w kategoriach mocnej egzotyki. A jednak nawet na takim krańcu świata można się pozytywnie zdziwić. Kiedyś wklejałem You'll never walk alone w wykonaniu kibiców Liverpoolu. Myślę że na pojedynek na hymny Angielscy The Reds mogliby się umówić z Urawa Reds Diamonds.
O zwycięzcę takiego pojedynku byłoby trudno. Ale żeby nie było że Japończyki jako spokojny naród potrafią tylko hymnowy utwór zaśpiewać to oto zabawa w południowo amerykańskim stylu innej japońskiej ekipy Vegalty Sendai:
Szacun dla obu ekip bo potrafią nie tylko nieźle ryknąć ale i przy tym się doskonale bawić.
poniedziałek, 19 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz