niedziela, 8 lipca 2012

Stare dzieje: Wawel Wirek-GKS Tychy

W tym roku minęło 10 lat od tego meczu. Niby zwykły ligowy szary mecz, ale jednak nie do końca.
Początek rundy wiosennej wypadł w zimowej scenerii. Umawiamy się na dworcu i w ok. 60 osób ruszamy do Rudy Śląskiej, W Mikołowie jak było do przewidzenia "witamy" się z Ruchem, kilka kopów i chorzowscy się zrywają, my możemy spokojnie i o dziwo dalej jechać. Na Halembie czekamy na autobus w mniejszych grupkach, wszyscy oczywiście są bez barw, no ja na chwilkę ubrałem komin ŁKSu ale jednak nie chcieliśmy się dać wyczaić więc został schowany. Wreszcie ruszyliśmy na Wirek. Do meczu jeszcze ze dwie godziny. Starzy porozsiadali się w knajpce w okolicy stadionu, a my młodzi heh jak to młodzi postanowiliśmy pobuszować trochę. Dzielimy się na trzy mniejsze grupki i idziemy na dzielnice. Nie trzeba było długo szukać jak nasza grupa trafia Ruch. Krótka wymiana kamieni z Niebieskimi i musimy się zrywać. Szybko odnajdujemy się z resztą naszych i teraz to już my jesteśmy stroną atakującą. Niestety zapędziliśmy się trochę za daleko i parę aut z chorzowskimi goni nas ze sprzętem. Musimy się zrywać do knajpy, zresztą mecz już niedługo. Na samo spotkanie wchodzimy przy konkretnej śnieżycy, jedni wchodzą przez płot, inni wjeżdżają z bramą. Miejscowy prezes jednak nie chce problemów i przynosi nam na sektor bilety. W pierwszej połowie pod stadionem widzimy jeszcze czających się kibiców Ruchu których gonimy. W przerwie zmienia właściciela jedna z krat piwa ze sklepu obok stadionu. Psiarnia chce zawinąć nowych właścicieli i zaczyna się regularna bitwa, po naszej stronie bronią kamienie i trochę ogrodzenia. Milicjanci mają na wyposażeniu shot guny i to przesądza wynik tej wojenki. W czasie gdy cała awantura się skończyła część z nas w wiadomy sobie tylko sposób wyparowała. Niestety psiarnia zawinęła 3 z nas na dłuższy pobyt w Rudzie Śląskiej.
Wyniku meczu oczywiście nie pamiętam, to akurat nieważne. Tamten mecz może i był tylko ligowym szarym meczem, ale był też częścią wspaniałych przygód jakie dane mi przeżywać z ukochanym klubem. Nieważne to że w celi było zimno i twardo, nieważne to że wpiedol jaki zebrałem na dołku i przesłuchaniu długo się goił. WAŻNE ŻE OD LAT WIERNIE TRWAM W TYM CO KOCHAM!!!