środa, 23 lutego 2011

Legenda

Legendarny piłkarz Glasgow Rangers od przyszłego sezonu zasiądzie na ławce The Gers jako trener. Ally McCoist zmieni na tym stanowisku swojego nauczyciela trenerskiego fachu Waltera Smitha. Ally karierę zacznał w St. Johnstone, potem trafił do Sunderlandu a w 1983 roku na Ibrox. Przez 15 lat gry w niebieskich barwach zaliczył 418 występów i 251 bramek.

A tyszanie wygrali jedno spotkanie w Oświęcimiu i już w piątek prawdopodobnie ostatnie starcie z Unią na tyskim lodowisku.

Był Będzie Jest...

niedziela, 20 lutego 2011

Pierwszy półfinał

Powiało w Tychach starymi czasami. Półfinał Play off z Unia. Szkoda że bez gości jak zwykle. Od samego początku meczu głośny doping, powitanie unitów to głośne chuj przy każdym nazwisku. Sporo bluzgów. Tak tak zaraz sie pokolenie internetu oburzy że to tyski kompleks unii... Żaden kompleks panowie, zwykły mecz z rywalem wiec niech sie nikt nie spodziewa teatralnego zachowania w stylu modern football. Bardzo dobra gra naszych "gwiazdeczek", szkoda tylko że się obrazili i nie podziękowali kolejny raz za doping. Teraz ograć chamów dwa razy w Auschwitz i gramy finały :)

Piszę a właśnie Rangersi dostają na Katol Park 2-0 od komuszków. Ech znów "kibice" Celticu z czasów Boruca i Żurawskiego będą się puszyć jak pawie. No chyba że się wkońcu Rangersi obudzą.

wtorek, 15 lutego 2011

Mamy półfinał

Tyskie "gwiazdki" hokejowe uporały się w końcu z drużyną juniorów z Gdańska. Po dość ciężkim boju tyszanie wygrali dziś po raz trzeci. Zacięte spotkanie, dwa błędy Arka Sobeckiego, kara meczu (no cóż polski hokej) dla Simicka. Na 23 sekundy przed końcem spotkania tyszanie strzelili bramkę. Sędzia jednak nie był pewny co do słuszności tego gola i poprosił (po raz drugi w tym meczu) o powtórkę wideo. To już trzecia taka powtórka w tych Play-off a nasz obsługujący video chyba nadal nie ogarnia co i jak. Bo tak samo jak poprzednio przez kilka długich minut nie ma decyzji. W końcu sędzia wyjeżdża na lód i wskazuje na środek tafli. Jeeessssstttttt...

A tak z mniej sportowych relacji to:
- trener Stoczni - pan Obłój (hmm na miano pana to chyba jednak nie zasłużył) to strasznie napinkowy gość. Ja rozumiem, chłop się cieszy z gola swojej drużyny ale gesty pokazywane kibicom zza jego boksu czyli z młyna to dość mocny przykład jego wrodzonego debilizmu. Oj panie Obłoj więcej profesjonalizmu.
- zawodnicy Stoczni - Marzec i Chmielewski - chyba zapatrzeni w swojego guru Obłoja, niestety Ci bardziej wymiękli gdyż po kilku słowach skulili młode ogonki i uciekli w inną część boksu,
- niestety znów bardzo średnia liczba kibiców w młynie... ech znów na lepsze mecze będzie masa niedojebanych pikników którzy nie wiedzą czego chcą.
- wielki minus dla naszych graczy za obrazę na nas i nie fetowanie wspólnie zwycięstwa, woleli posłuchać Metallici w szatni.

Do następnego

środa, 2 lutego 2011

Dokąd zmierza "polskie" ultras?

Ruch ultras narodził się we Włoszech w latach 60. ubiegłego wieku. Włoscy tifosi zapoczątkowali coś co w szybkim tempie rozeszło się po Świecie. Do Polski dotarło to dość późno bo w zasadzie dopiero od lat 90. można zaobserwować to zjawisko. Z założenia ultras to organizowanie dopingu, miłość do ukochanej drużyny niezależnie od tego jak gra, poszanowanie barw klubowych ale także i walka za te barwy, bronienie ich. Najważniejsza w ruchu jednak jest niezależność, samowystarczalność, nie zawsze zgodna z normami społecznymi.
Właśnie w latach 90. po raz pierwszy na polskich trybunach zaobserwowaliśmy czy to jakieś niewielkie oprawy czy pirotechnikę. Wtedy w zasadzie słowa "hooligans" i "ultras" znaczyły to samo. Młyny były wypełnione właśnie takimi prawdziwymi ultrasami.  Każdy dopingował swój klub, każdy brał udział w oprawie ale i każdy w potrzebie za niego walczył. Nikt nie patrzał na to co napiszą w gazetach po meczu. Nie było kalkulacji w stylu "tam nie jedziemy, bo ciężki teren". Kiedyś ultrasem był ten kto się nim czuł.
A jak jest teraz???
Ultrasi XXI wieku bo tak chyba trzeba ich określić. W dzisiejszych czasach ultrasami określa się grupy ludzi od organizacji opraw. Grupy hooligans zajęły się swoją działką i coraz częściej można ich wogóle nie spotkać na stadionie. No więc kim są Ci którzy nie działają w bojówkach hools, ani nie należą do grupy ultras? Jak ich określić? Piknikami nie są bo przecież do młyna idą i zdzierają gardła za klub. Baa nie jeden pewnie zawalczy na mieście o swoje barwy. No więc kim oni są? Za to znowuż można znaleźć takich którzy działają w nowoczesnych ultra grupach a barwy oddali by z pochyloną głową.  Kto jest więc większym ultrasem?
W ogóle te nowoczesne ultras jakoś odbiega od tego prawdziwego. Ugrzecznione oprawy, haha dawno już nie było w Polsce oprawy mocno (wulgarnie nawet) wymierzonej we wroga. A przecież nie o to chodzi by podnieść tysiąc kartoników, a o to by miało to jakiś przekaz. Niektóre grupy poszły w swym dziwnym zachowaniu znacznie dalej i np. są wspierane finansowo czy to z klubu czy to z UE. Tu już całkiem zatracają sens swojej idei jako grup samowystarczalnych. Inną jeszcze sprawą jest dokładnie przygotowywanie się do wszystkiego, oprawy co do minuty, sterowane niczym w jakimś teatrze. A gdzie spontaniczność, a gdzie w tym wszystkim zabawa.  Tego wszystkiego coraz bardziej brak. Brak spontanu w niektórych ekipach zaczyna powoli przypominać już nie ultras a raczej niedzielne szkółki. Tego nie wolno, to nie wypada, a to jeszcze komuś nie pasuje. Czy o to chodzi?? Co nas obchodzi co wolno co nie? To my rządzimy swoją trybuną więc to my ustalamy zasady. Niedługo ultrasi dojdą do wniosku że nie wypada na meczu Legia-Widzew zaśpiewać: "Jude jude jude RTS". A stąd już niedaleka droga by przypominać publiczkę tę ze skoków Małysza czy siatkówki z których tak się śmiejemy. Ultra to nie jest robienie z siebie na siłe tych dobrych, tych chwalonych. Ultra to robienie tego co się kocha najlepiej jak się potrafi. Ultra to nie rekordy w największej liczbie kartonów, najdłuższej sektorówce czy najlepiej śpiewanej PAOKARZE. Ultras to dążenie do tego by było nas jak najwięcej, jak najwięcej zdrowo pierdolniętych fanatyków którzy nie poddają się systemowi jak masy ludzi bez kręgosłupa. Tego wam wszystkim i sobie również życzę.

wtorek, 1 lutego 2011

Politycznie

Dziś trochę o tym co mnie w kraju denerwuje. Zawsze byłem nastawiony mocno nacjonalistycznie. Wiem jestem rasistą, antysemitą i jak tam jeszcze chcecie. Ale czy to jest złe? Co jest złego w tym że nienawidzę tych którzy przyjeżdżają do mojego kraju choć nikt ich tu nie zaprasza. Najgorsze w tym wszystkim jest to że rząd pomaga brudasom z Rumunii, Armenii, Czeczenii i innych tego typu, a nie potrafi pomóc swoim obywatelom. No tak bardziej medialne będzie oddanie mieszkania Cyganom którzy zrobią w nim melinę niż biednej polskiej rodzinie. Demokracja to dziwka, mówiłem to już dawno temu. Sprzedajni politycy za następną kadencję daliby się pociąć byleby tylko znów dorwać się do żłoba. I właśnie te dziwki sprzedajne tak ładnie zwane politykami zapewniają nam rozrywki w stylu pomocy humanitarnej dla czarnuchów, zapewnianiu mieszkań dla brudasów. Już bym wolał silną rękę u władzy byleby ta władza była nacjonalistyczna. Nie ma idealnego ustroju, jeden ogranicza prawa obywatelskie, drugi zaś te prawa daje wszystkim. Bo ja się pytam jakie prawo ma czarnuch który całe życie spędził w buszu żeby chodzić po mojej ziemi? Nie po to dumni moi przodkowie wyganiali z tych ziem Mongołów, Turasów i Szwedów żeby teraz oni tu przyjeżdżali i czuli się jak u siebie.
Najgorsze w tym wszystkim jest to że młode polskie społeczeństwo na siłę chce doganiać zachód Europy. Jak widzę na ulicy tolerancyjną lewacką młodzież to rzygać mi się chce. Kiedy oni zrozumieją że TOLERANCJA JEST CECHĄ LUDZI BEZ PRZEKONAŃ. Bo jakie można mieć przekonania kochając każdego i wszystko akceptując? Ech gdyby można te całe młode pokolenie przenieść do przełomu lat 80 i 90 i nauczyć przy pomocy glanów szacunku dla swej rasy, ziemi i przodków.
Gdzie się podziały polskie nasze tradycje. Teraz łatwiej spotkać na ulicy chłopaka (a może jednak to już niewiasta) w różowej koszulce niż prawdziwego mężczyznę który zachowuje się i wyg;ąda jak facet.
Młodzież już nie bawi się jak polska tradycja nakazuje przy wódce, oni wolą jarać zioło jak bambusy ze swoimi szamanami i wciągać kilogramy koksu. Dokąd ten świat zmierza??? Mogę mieć tylko nadzieję że tak myślących jak ja jest więcej. Że to właśnie my wychowamy nasze dzieci tak jak nakazuje tradycja i że to one będą przyszłością tego narodu, narodu który coraz bardziej ginie, który jest coraz bardziej europejski niż POLSKI.

Wow zacząłem o polityce, skończyłem na marzeniach o przyszłości.