niedziela, 9 stycznia 2011

Sobotnią nocą.

O poranku obudziła mnie informacja że ŁKS rozjebał żydków na trasie. Wpierw radość, cholerna radość że w końcu czerwoni zostali odstawieni do szeregu. Niestety później dowiaduje się o tym że jeden z Widzewiaków nie żyje. Nie ważne czy został skopany czy miał zawał. Szkoda kibica, parę dni temu pisałem o fanatyźmie, o tym że nie ma nic ważniejszego niż klub, a teraz takie info. No cóż takie jest życie. Wyborcza z TVNem będą miały pożywkę na następne kilka miesięcy. Każdy ma zapisane gdzieś tam, choć nie zna dnia i godziny. Pozostaje tylko mieć nadzieję że to już ten ostatni, że więcej nikt nie z fanatyków nie odda życia, choć wiem że to tylko głupia nadzieja i w tym roku jeszcze kilka razy o tym napiszę.

To w ogóle była dziwna sobota, wpierw radość, potem zakłopotanie a na koniec dnia smutek... Millwall przegrał dziś u siebie w Pucharze Anglii aż 1-4 i to w dodatku z Birmingham... Zulusi pewnie do teraz drą swoje szczęśliwe zachlane mordy wracając na Północ.

1 komentarz:

  1. Nigdy nie mogę pojąć tego rozdwojenia jaźni fanatyków. Najpierw wyrażanie totalnej nienawiści do przeciwnika a potem smutek z powodu jego śmierci. Czy tak trudno jest pojąć, że gdzie drwa rąbią tam wióry lecą?

    OdpowiedzUsuń